Wzięło mnie na dłuższe
przemyślenia w kwestii prezentów. Już prawie święta, w sklepach tłumy, w
gazetach i internetach masa poradników "jak kupić idealny prezent"...
Wczoraj mimochodem w sklepie podsłuchałam rozmowę klientki ze
sprzedawczynią - ogólny morał z tej rozmowy jest taki, że 30 zł na jeden
prezent to dużo (coś w tym jest) a z drugiej strony - "przecież za 30
zł to się nic porządnego nie kupi, a już na pewno nie chłopakowi".
Aaargh, nie lubię takiego podejścia :/ Niestety, jak trzeba kupić
prezent komuś, kogo słabo znamy (jak w przypadku klasowych losowań,
chociaż w rodzinie też tak bywa) i robi się to na ostatnią chwilę, to
trudno oczekiwać trafienia super prezentu choćby za te 30 zł.
Mam
świadomość tego, że mieszkając w mieście, w dużej aglomeracji i mając
do ogarnięcia masę sklepów mam lepszy wybór niż np. mieszkańcy małych
miejscowości - z drugiej strony, przecież jest internet. W praktyce i
tak najchętniej zaczynam gromadzić fanty prezentowe na długo przed
grudniem, coby na ostatnią chwilę nie biegać po sklepach z szaleństwem w
oczach, nie przepłacać na "promocjach" i nie frustrować się na
kurierów.
Truizmy, mądrości i głupoty w temacie prezentów:
1.
Najważniejsza jest pamięć/gest ( dlatego trzeba docenić porcelanowe
szkaradztwo, kolejne 3 szczotki do włosów, zestaw mydło+dezodorant,
wrrr)
2. Kupujemy to, co sami chcielibyśmy dostać (często tak
jest, zwłaszcza kiedy młodzi ojcowie kupują swoim dzieciom klocki Lego
;>)
3. Powinno się dawać w prezencie nie to, co jest
komuś potrzebne, ale to, o czym marzy (koncepcja niegłupia, ale na ogół
ciężka w realizacji)
4. Prezenty robi się tylko dzieciom - nieeeeeeeeeeeee! :P
5. Porządny prezent musi być drogi. (zdarzało mi się dostać w prezencie zwój folii bąbelkowej i cieszyć michę:P)
Najtrudniejsze typy osób obdarowywanych:
1. snoby (lub po prostu wielbiciele wszystkiego, co drogie)
2. osoby, które już wszystko mają
3. osoby, które nic nie chcą w prezencie / nic ich nie cieszy.
Na
te 3 trudne typy nie mam złotych rad, w moim otoczenie jest kilka osób,
które przejawiają czasem takie tendencji i bywa ciężko ze sprawieniem
im czegoś, co je ucieszy a mnie nie zrujnuje- finansowo i nerwowo.
Natomiast osobom, które w ww. kategorie się nie mieszczą, robienie
prezentów przychodzi prawie bezproblemowo.
Najłatwiejsze (teoretycznie) typy prezentobiorców:
1. dzieci
2. kolekcjonerzy, osoby z konkretną fiksacją
3. mole książkowe.
A
czemu teoretycznie? Za modą na zabawki czasem ciężko jest nadążyć i nie
wiadomo, na co w danym momencie jest największa presja rówieśnicza.
Co do kolekcjonerów - pół biedy, jeśli ktoś zbiera np. aniołki/słonie/świeczniki -
za takim prezentem nie trzeba przemierzać pół świata. Trudniej robi się,
gdy kolekcja składa się z rzadkich, nietypowych okazów, o których nie
dość, że nie mamy pojęcia, to jeszcze są osiągalne w miejscach
dostępnych tylko dla wtajemniczonych zbieraczy.
A mole książkowe - jak ktoś naprawdę duuużo czyta, to znalezienie dobrej książki, której ten oto mól jeszcze nie czytał, też może być wyzwaniem.
W
praktyce najłatwiej przychodzi mi robienie prezentów (nie tylko
bliskim) tym, którzy mają na jakimś punkcie lekkiego bzika, lubią
słodycze i dużo czytają.
A co do tej nieszczęsnej kwoty
30 zł, od której całe te dywagacje się zaczęły - rzadko tą kwotę
przekraczam, głównie dzięki sklepom "Tania książka" lub tego typu
wyprzedażom w marketach ( kilkukrotnie trafiona akcja w rodzaju polska
fantastyka po 10zł O.o).
Prezenty używane?
Miewam czasem poważne
wątpliwości, czy przedmiot z drugiej ręki nadaje się na prezent, ale na
ogół rozwiewają się, jeśli fant spełnia któreś z kryteriów - jest to
dorwana w lumpeksie/antykwariacie książka, np anglojęzyczna, która nigdy
nie była wydana w Polsce; książka z antykwariatu, której nakładu się od
lat nie wznawia i nowa jest nieosiągalna; jest to ciekawy przedmiot
retro (niekoniecznie antyk ;) ) a obdarowywany lubi starocie :)
Oczywiście, wszystko to pod warunkiem, że fant jest w dobrym/znośnym
stanie i nie czuć od niego, jakby przez kilka lat leżał w krypcie...
Prezenty ręcznie robione?
Okazuje się,
że są ludzie, którzy nie lubią prezentów spod znaku DIY O.o nie wiem z
czego to wynika, może ktoś ich latami katował strasznymi swetrami
robionymi na drutach ;). Z drugiej strony - mimo bycia maniaczką DIY,
też nie zawsze urzekają mnie ręcznej roboty prezenty, np. porcelanowy
liściotalerz :P Ale to jest raczej kwestia mojej niechęci do
durnostojek i łapaczy kurzu ;P
Pozostaje jeszcze
kwestia zapakowania prezentu - jestem zadeklarowaną przeciwniczką
pakowania wszystkiego w kupne torebki papierowe (choć zdarzają się
całkiem ładne), ale o tym może później. Zeszłoroczne posty o pakowaniu
prezentów -