czwartek, 26 czerwca 2014

Maginarium stacjonarnie

Wpis reklamowo - nepotyczny - czyli reklamuję ich, bo robią fajne rzeczy i ich lubię ;)




Dziś o godzinie 10.00 otwiera się stacjonarny sklep Maginarium - czyli mangi, koszulki, bluzy, kubki i inne fanty (badże !), dostępne do tej pory na konwentach i w sklepie online Maginarium - motywy z mangi, anime, komiksów, filmów...! Geek stuff, otaku stuff, cud, miód i orzeszki  :D

Z okazji otwarcia będą promocje ^^

Adres sklepu - box nr 356, Hale Targowe, ul Wójta Radtkego 36/38/40, 81-355 Gdynia

Godziny otwarcia:
pon-sob   10.00-17.00


wtorek, 24 czerwca 2014

Czytanie o czytaniu, pisanie o czytaniu.



9gag.com

Ilekroć ktoś wchodzi do mojego pokoju po raz pierwszy, zawsze pada chociaż jedno z odwiecznych pytań - 
"czemu masz tyle smoków?!" (o tym może innym razem) i, obowiązkowo - "skąd masz tyle książek? czytasz je wszystkie?"...  No nie, trzymam je wyłącznie w celach dekoracyjnych (wiecie, że np do filmów i seriali kupuje się książki "na metry", żeby ładnie na półce wyglądały...?).


A że książki są drogie? Nikt nie mówi, że koniecznie trzeba kupować te z pierwszego obiegu. 
Ja stety/niestety książki w formie fizycznej gromadzę nałogowo i nieuleczalnie. Czytnika póki co nie mam, ebooków na komputerze czytać nie lubię, słuchanie ma sens raczej w dłuższych trasach więc audiobooki na ogół odpadają. 

Wiadomo, są biblioteki. Często jednak nie ma tam tego, co akurat chciałabym czytać. Albo mam zaległą karę do zapłaty... Albo po prostu odczuwam głęboką potrzebę posiadania danej książki. Bo ona musi w domu być i koniec, na wypadek gwałtownej potrzeby przeczytania kilku rozdziałów w środku nocy.  To, że na ogół reprezentuję raczej spółkę Bankructwo Inc., teoretycznie jest dość sprzeczne z faktycznym tempem wzrostu moich zasobów, chociaż nie pamiętam kiedy ostatnio kupiłam nową książkę w pełnej cenie. Stąd też kilka rad, dla tych, którzy jeszcze nie wiedzą, jak to się robi:

- antykwariaty - rozwiązanie tak proste, że aż banalne, a co najmniej nie polecane. Niby taniej, ale nie zawsze, plus antykwariusze, cytując Pratchetta - "zawsze sprawiają wrażenie ludzi trochę nie z tego świata, wielu z nich rzeczywiście stamtąd pochodzi. Zabłąkali się do nas , skręcając nie w tę stronę we własnym antykwariacie w świecie, gdzie na nogach przez cały czas wypada nosić bambosze, a sklep otwierać tylko wtedy, kiedy ma się ochotę". Lub, krótko mówiąc, są dziwni :P


- sklepy, stragany, czasem namioty (kiedyś występowały sezonowo pod Kauflandem ale zniknęły. Emigracja?) pod szyldem Taniej Książki. Póki co jeden stabilny punkt jest w Gdyni na Starowiejskiej przy skrzyżowaniu z Władysława IV, od niedawna na Dworcu Głównym jest też sympatyczne miejsce (Story Cafe&Bookstore)


- grupy wymianowe na facebooku, czyli recykling społeczny - miałam okazję wejść w posiadanie książek np. Kinga w zamian za owoce ;) Patrz grupa: Uwolnić swoje książki, filmy i muzykę. Zakładam, że każde większe lub mniejsze miasto takie grupy już ma.


- wymiany prywatne, zorganizowane, anonimowe, cokolwiek  - skoro odbywają się swapy ciuchowe, to z pewnością każdy jest też w stanie dotrzeć do prawie-czarno-ale-nie-całkiem-rynkowego obrotu książkami ;)


- portal aukcyjny Alledrogo również daje radę w zakresie tanich książek, ewentualnie warto kupić kilka od jednego sprzedawcy, coby koszt  przesyłki się zamortyzował - dzięki temu można nabyć książki braci Strugackich za 4zł.


- tania książka w internecie - nie będę tu robić za dużo reklamy ;) jednak znam co najmniej dwie fajne księgarnie internetowe z baardzo racjonalnymi cenami; czasem w zakupach grupowych można trafić grupona na jeszcze tańsze książki...


- bookcrossing - akcja raz lepiej promowana, raz gorzej, jednakowoż nadal jest. W Gdyni liczba punktów z półkami trochę się zmienia, jednak w Informacji Turystycznej na Dworcu Głównym jest lista wszystkich miejsc w mieście, do których warto podejść. Punkt informacyjny w Infoboxie czasem też współorganizuje większe akcje czytelnicze. Warto też zaglądać do bibliotek, które czasem się pozbywają książek za darmo lub za 1zł, podobnie bywa na uczelniach, jednak często są to wówczas pozycje naukowe.


- targi książki - nie wiem, jak to wygląda w innych miastach, ale w Gdyni przy okazji Targów Ksiązki na Skwerze Kościuszki można było w latach poprzednich też ciekawe okazje trafić, duże wydawnictwa (np. Bellona) miały z tej okazji dobrą ofertę.


- lumpeksy - no właśnie. Nie od dziś wiadomo, że poza ciuchami w secondhandach można trafić różnego rodzaju fanty. W niektórych lumpeksach książek jest dużo, czasem całe regały. Język zależy głównie od kraju pochodzenia dostawy, więc często są po niemiecku albo w językach skandynawskich, w niektórych trafiają się też po polsku (na ogół to podręczniki dziecięce), najbardziej jednak poluję na angielskie wydawnictwa. Dzięki temu udało mi się kilkakrotnie trafić na książki, które nigdy nie były wydane w Polsce, a nawet dorwanie ich w księgarni amerykańskiej było niemożliwe.  Z lumpeksów mam też dużo poradników krawieckich, o rękodziele i dekoracjach - zwłaszcza o technikach, które u nas jeszcze nie są popularne. No i na ogół nie kosztuje to więcej niż 2zł/sztuka.


- sklepy charytatywne - nie raz już wspominany tutaj sklep charytatywny Fundacji Fly - nigdzie indziej nie zdarzyło mi się trafić książek Lema za złotówkę.


- ślubne - jedzenie zamiast bomb, książki zamiast kwiatów. Rozumiem, że tradycja, biznes kwiatowy itp, ale czy ktokolwiek przy zdrowych zmysłach przyzna, że ma racjonalne zapotrzebowanie na kilkadziesiąt bukietów? Poza tym, jest o wiele mniejsze ryzyko, że książka kogoś uczuli, więc jeśli już brać ślub, to pomysł poproszenia gości o knigi jest całkiem słuszny.


- akcje taniej książki w marketach - niedawno w Stonce była akcja z beletrystyką za 5 zł. Dwa lata temu w Auchanie trafiłam na wyprzedaż Fabryki Słów po 7 zł - brałam w ciemno, ile byłam w stanie unieść ;)


- konkursy. Przede wszystkim portale, takie jak np.  Lubimy czytać, fanpejdże wydawnictw (Fabryka Słów) lub strony promujące czytelnictwo, np. Nie jestem statystycznym Polakiem, lubię czytać książki. Warto poszukać portali tematycznych, mi zdarzyło się na stronie poświęconej historii współczesnej wygrać kilka książek Suworowa. Jeśli nie wiecie, jak ich szukać (jak to nie wiecie? O.o), to najprostsza droga przez portal e-Konkursy i hasło "książki" - można trafić zarówno na konkursy wydawnictw, jak i te organizowane na blogach czytelniczych.



niedziela, 22 czerwca 2014

Miasto mostów, Hamburg #2

Dalszy ciąg wędrówek z dinozaurami. 
W sumie trudno to nawet chyba nazwać relacją, raczej parę spostrzeżeń i obserwacji ;)

Komunikacja w mieście. Już wczoraj o tym pisałam, ale jeszcze jedna rzecz mnie zaskoczyła. Bo niby człowiek juz gdzieś był, już widział double-deckery, tramwaje double-deckery, tramwaje kabriolety i w ogóle różne cuda. A tu się okazuje, że Niemcy zaskakują i sprowadzają na testy autobusy z dwoma przegubami O.o  i tak to sobie jeździ po centrum miasta...

O ile centrum Hamburga jest bardzo biznesowe i na poziomie, o tyle w innych dzielnicach panuje większy luz. W samym centrum właściwie nie ma sklepów, są głównie butiki - Chanel, Jil Sander, Ermenegildo Zegna i reszta, pozostaje więc uprawiać window shopping. Od południa do ok 15 miasto przemierzają tłumy pracowników biurowych w drodze na lunch - miło popatrzeć na niektóre garnitury ;) 
Podobało mi się, że w Niemczech nie tylko dziewczyny noszą torby ekologiczne z różnymi nadrukami, faceci również.


I, co ciekawe - wbrew powszechnej opinii nie wszystkie Niemki są brzydkie ;P Chociaż najładniejsze, to raczej te o egzotycznej urodzie ;) I mają niesamowite fryzury, nie mogłam się napatrzeć :)

Kolejna wspaniała sprawa - egzotyczne markety spożywcze ^^ ilekroć do któregoś wchodziłam, spędzałam tam minimum pół godziny... Niby w PL też są sklepy orientalne, ale nie umywają się do tych, prowadzonych przez Azjatów czy Hindusów i zaopatrzonych we wszystko, co możnaby sobie zażyczyć. Z drugiej strony - niby cośtam wiem o egzotycznych potrawach, ale 2/3 produktów to dla mnie była zagadka O.o Przywiozłam trochę azjatyckich słodyczy. Tzn. mam nadzieję, że to słodycze, na to wskazywałoby rysunkowe opakowanie. Bo etykietki często nie zawierały ani słowa w jakimkolwiek języku europejskim....
 To też była zagadka. Na obrazku jest jabłkopodobny owoc, w smaku "brzmiało" gruszką ;)

 Do tego jeszcze nieskończona radość z lokalnych fastfoodów. McD i KFC są wszędzie, więc na ogół wolę próbować miejscowych cudów. Zwłaszcza, że w niektórych krajach zwykła budka z falafelem czy burrito bywa lepsza niż niejedna super orientalna restauracja w PL.
Spróbowałam też buły z frikadelą - pies mielony razem z budą i łańcuchem, ale w smaku całkiem w porządku :)

Wędrując po mieście trafiałam na różne sklepy. Do niektórych nawet nie wchodziłam, wiedząc że portfel i serce będą krwawić... Ominęłam zwłaszcza firmowe sklepy Sanrio i Harley Davidson :P





Rozglądałam się za miejscowym odpowiednikiem lumpeksów, ale mignął mi tylko jeden Vintage Shop i jeden z używanymi meblami. Ponoć istnieją też sklepy charytatywne Czerwonego Krzyża, ale chyba są zbyt zakamuflowane. 

Miałam też okazję przemieszczać się po mieście w porze meczu Niemcy-Portugalia. Był szał. W każdej możliwej knajpie mecz był wyświetlany, również na skwerkach i placach, w sklepach leciał w radiu.
Na peronie kolejki na wyświetlaczu wynik meczu pokazywał się na zmianę z rozkładem jazdy a w kolejce spiker podawał aktualny wynik pomiędzy informacjami o najbliższej stacji ;)


I jeszcze trochę migawek z miasta, które ma ponoć więcej mostów niż Wenecja :)
























Więcej zdjęć na Instagramie

sobota, 21 czerwca 2014

Na rogu Hamburgera i Wagnera

Udało mi się wybrać na kilkudniowe wakacje do Hamburga, korzystając z faktu, że mój padre był tam od dwóch miesięcy w delegacji i miał kawałek wolnej przestrzeni w mieszkaniu służbowym - takie rzeczy trzeba wykorzystywać ;)
Sam fakt, że po raz pierwszy od kilku lat leciałam samolotem już był dużą radochą - plus to, że już na lotnisku były atrakcje. Okazało się, że w wyniku jakiejś awarii technicznej mojego lotu nie było na tablicy odlotów, co wywołało pewien chaos ;P Sam lot minął szybko i bezproblemowo.

Hamburg przywitał mnie ciepło i pochmurnie. Pogoda idealna do chodzenia, prawie nie padało, nie było upałów.
Przez dwa dni nadrabiałam czas towarzysko, przez kolejne 3 już szwendałam się sama ^^ i ew wieczorami gdzieś jeszcze szłam z padre. Załapałam się nawet na wyprawę na kręgle, gdzie udało mi się nie przynieść wstydu Gdyni w rozgrywkach :)
Najwięcej radości dały mi oczywiście Flohmarkty ^^. Jest ich multum. Część w soboty, większość w niedziele, niektóre jeszcze w tygodniu. Jedne ogromne, zajmujące całe place. Inne małe, kilka straganów na deptaku. Miewają swoją specyfikę. Np. w St.Pauli było dużo winyli, ciuchów alternatywnych; w Blankenese - bogatej, prawie kurortowej dzielnicy - baaaardzo dobrej jakości ubrania i antyki. 
Były też dinozaury :D  Sobie znalazłam trochę pierdół typu tasiemki, ozdobne guziki itp.  Przewodnik po Flohmarktach

Trochę się nastawiałam na zakupy ciuchowe, ale okazało się, że w Hamburgu nie ma Primarka a najbliższy jest w Bremie. Większość sieciówek jest taka sama jak w PL, te kilka które u nas nie występują (Desigual, Kult, Elb), jakoś mnie nie porwały. Zaszalałam natomiast w sklepie plastycznym - kilogram modeliny :D

Mało robię zdjęć typu "oto ja i coś zabytkowego w tle". Trochę cykałam głupot, większość już jest na Instagramie
Niestety kilku zjawiskom nie zdążyłam zrobić zdjęć. Np sympatycznemu starszemu panu w tshircie "I may be old. But I have seen all the cool bands" :). Albo Kaznodziei O.o na niego trafiłam w okolicy Dworca Głównego. I niee, to nie był taki zwykły rozdawacz ulotek w związku z sektą czy coś. To był ogromny facet, ponad 190cm, ogolony na łyso, w garniturze, wymachujący ok 1,5m krzyżem i głoszący gromkim głosem prawdy objawione... 
Hauptbahnhof

Dzielnica St.Georg

Miasto jest duże, dość głośne. Komunikacja jest bardzo dobra, choć zaskakiwało mnie logiczne, niemieckie rozwiązanie kwestii biletów dobowych - można je kupić o godz.9 rano i zachowują ważność do godziny 7 rano następnego dnia. Bilety dobowe nie działają w porannym szczycie komunikacyjnym, bo nie ;) Ułatwiają jednak życie - kosztują 5,90 euro i obejmując większość miasta. Dla mnie to było duże ułatwienie, bo spędziłam tam trochę za mało czasu, żeby odróżniać Krótką podróż (1,5 euro), Długą podróż (2 euro) i Greater Hamburg Area (3 euro) O.o  Wystarczyło radości w postaci różnych kolejek odjeżdzających z tego samego peronu - i dopiero po jakimś czasie zauważałam, że Sbahn 1 nie jedzie tam, gdzie powinien jechać Ubahn 3  ;)  Ale miałam sporo czasu i nawet na wszelki wypadek mapę miasta, z której prawie nie korzystałam - nie zawsze wiedziałam, którędy powinnam iść, ale i tak skutkowało to trafieniem do celu :D

A, no i mieszkałam na rogu Hamburgerstrasse i Wagnerstrasse ;)

O rety, chyba napisze drugą część relacji, coby za pierwszym podejściem nie znudzić publiki ;)

piątek, 20 czerwca 2014

Moodboard #2 - Hamburg

Wywiało mnie na kilkudniowe wakacje do Hamburga :) zanim ogarnę się na tyle, że napisać relację - moodboard wyjazdowy ^^


piątek, 13 czerwca 2014

Warsztaty cosplayu

Gildia Mangi Kaeru zaprasza dziś o 17.00 do Biblioteki Pod Żabką, ul. Kartuska 20, Gdynia - Chylonia, na pierwsze z serii trzech spotkań warsztatowych dotyczących tworzenia cosplayu.
Na tych zajęciach dowiecie się jak dobrać postać do postury, jakie materiały wybierać oraz jak połączyć to wszystko w jedną sensowną całość.
Warsztaty poprowadzi jedyna i niepowtarzalna Lucifer's Servant Cosplay. 

poniedziałek, 9 czerwca 2014

Trójkon

Oh, happy geek day ^^
Dziwnym trafem w Trójmieście dużego konwentu dawno nie widziano. 
Nadchodzi jednak Trójkon :D



Wydarzenie na facebooku, fanpage - wszelkie informacje o atrakcjach itp. znajdziecie tam.
M.in. można zdobyć bezpłatną wejściówkę za zmontowanie duuużej ilości morskich stworów z origami :)

--------------------------------------------

update - w podanym terminie konwent nie odbędzie się. Więcej informacji na stronie organizatorów.

niedziela, 8 czerwca 2014

Insta... #dame_of_spades

Świat się kończy, idę z duchem czasu...
Niedawno dorobiłam się swojego pierwszego sprytnofona. I choć broniłam się przed tym bardzo, to jednak niestety muszę przyznać że ustrojstwo ma swoje zalety. Co prawda moja atechniczność już kilka razy dała się we znaki... 
Przyznaję też, że nie zawsze mam pod ręką aparat, później nie zawsze pamiętam, żeby zdjęcia zgrać, wstawić itp. No i nie wszystkie zdjęcia nadają się do jakiejś notki bo są zbyt wyrwane z kontekstu...
Kiedyś prowadziłam fotobloga ze zdjęciami dziwnych rzeczy, ale teraz na prowadzenie osobnego bloga już nie mam tyle weny :P
Stąd też kolejny krok na ścieżce digitalizacji - założyłam sobie wczoraj Instagrama... Zobaczymy, jak sobie poradzę z tym wyzwaniem technicznym ;)

Tak czy siak zapraszam do obserwowania itp ;)
Dama Pik na Instagramie


I jeszcze bonusowo, trochę muzycznej głupawki na ładny dzień ^^

sobota, 7 czerwca 2014

Uszyj jasia


14.06. odbędzie się spotkanie szyciowe w IKEA Gdańsk, akcja szycia dla jednego z gdańskich szpitali. To spotkanie będzie akcją w stylu "Szyjemy z blogerkami".
Godziny, dokładna ilość potrzebnych poszewek i inne informacje niebawem. Więcej informacji o akcji Uszyj Jasia :)
Maszyny do szycia, akcesoria krawieckie oraz materiały udostępni IKEA Gdańsk.


czwartek, 5 czerwca 2014

Przybornik krawiecki

Znowu słoikowo. Mam już tyle doświadczenia w tym temacie, że mogę się wyprowadzić do stolicy ^^
Oczywiście przybornik krawiecki ma więcej sensu, jak jest np pudełkiem z wyjmowanymi przegródkami, ale kto by się tym przejmował... No i urocza poduszka a szpilki przyklejona do zakrętki - zwykłe pudełka tak nie potrafią, o! 

Składniki:
- słoik ^^
- tektura
- kawałek materiału, dzianina czy cuś
- wata, wypych do poduszek
- pistolet klejowy
- wkład krawiecki - wedle uznania. Z grubsza - zestaw startowy :)


(Koci przerywnik. Jak zwykle chciałby być pomocny. Albo po prostu brać we wszystkim udział)