sobota, 21 czerwca 2014

Na rogu Hamburgera i Wagnera

Udało mi się wybrać na kilkudniowe wakacje do Hamburga, korzystając z faktu, że mój padre był tam od dwóch miesięcy w delegacji i miał kawałek wolnej przestrzeni w mieszkaniu służbowym - takie rzeczy trzeba wykorzystywać ;)
Sam fakt, że po raz pierwszy od kilku lat leciałam samolotem już był dużą radochą - plus to, że już na lotnisku były atrakcje. Okazało się, że w wyniku jakiejś awarii technicznej mojego lotu nie było na tablicy odlotów, co wywołało pewien chaos ;P Sam lot minął szybko i bezproblemowo.

Hamburg przywitał mnie ciepło i pochmurnie. Pogoda idealna do chodzenia, prawie nie padało, nie było upałów.
Przez dwa dni nadrabiałam czas towarzysko, przez kolejne 3 już szwendałam się sama ^^ i ew wieczorami gdzieś jeszcze szłam z padre. Załapałam się nawet na wyprawę na kręgle, gdzie udało mi się nie przynieść wstydu Gdyni w rozgrywkach :)
Najwięcej radości dały mi oczywiście Flohmarkty ^^. Jest ich multum. Część w soboty, większość w niedziele, niektóre jeszcze w tygodniu. Jedne ogromne, zajmujące całe place. Inne małe, kilka straganów na deptaku. Miewają swoją specyfikę. Np. w St.Pauli było dużo winyli, ciuchów alternatywnych; w Blankenese - bogatej, prawie kurortowej dzielnicy - baaaardzo dobrej jakości ubrania i antyki. 
Były też dinozaury :D  Sobie znalazłam trochę pierdół typu tasiemki, ozdobne guziki itp.  Przewodnik po Flohmarktach

Trochę się nastawiałam na zakupy ciuchowe, ale okazało się, że w Hamburgu nie ma Primarka a najbliższy jest w Bremie. Większość sieciówek jest taka sama jak w PL, te kilka które u nas nie występują (Desigual, Kult, Elb), jakoś mnie nie porwały. Zaszalałam natomiast w sklepie plastycznym - kilogram modeliny :D

Mało robię zdjęć typu "oto ja i coś zabytkowego w tle". Trochę cykałam głupot, większość już jest na Instagramie
Niestety kilku zjawiskom nie zdążyłam zrobić zdjęć. Np sympatycznemu starszemu panu w tshircie "I may be old. But I have seen all the cool bands" :). Albo Kaznodziei O.o na niego trafiłam w okolicy Dworca Głównego. I niee, to nie był taki zwykły rozdawacz ulotek w związku z sektą czy coś. To był ogromny facet, ponad 190cm, ogolony na łyso, w garniturze, wymachujący ok 1,5m krzyżem i głoszący gromkim głosem prawdy objawione... 
Hauptbahnhof

Dzielnica St.Georg

Miasto jest duże, dość głośne. Komunikacja jest bardzo dobra, choć zaskakiwało mnie logiczne, niemieckie rozwiązanie kwestii biletów dobowych - można je kupić o godz.9 rano i zachowują ważność do godziny 7 rano następnego dnia. Bilety dobowe nie działają w porannym szczycie komunikacyjnym, bo nie ;) Ułatwiają jednak życie - kosztują 5,90 euro i obejmując większość miasta. Dla mnie to było duże ułatwienie, bo spędziłam tam trochę za mało czasu, żeby odróżniać Krótką podróż (1,5 euro), Długą podróż (2 euro) i Greater Hamburg Area (3 euro) O.o  Wystarczyło radości w postaci różnych kolejek odjeżdzających z tego samego peronu - i dopiero po jakimś czasie zauważałam, że Sbahn 1 nie jedzie tam, gdzie powinien jechać Ubahn 3  ;)  Ale miałam sporo czasu i nawet na wszelki wypadek mapę miasta, z której prawie nie korzystałam - nie zawsze wiedziałam, którędy powinnam iść, ale i tak skutkowało to trafieniem do celu :D

A, no i mieszkałam na rogu Hamburgerstrasse i Wagnerstrasse ;)

O rety, chyba napisze drugą część relacji, coby za pierwszym podejściem nie znudzić publiki ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za komentarz, zapraszam do obserwowania :)