niedziela, 22 czerwca 2014

Miasto mostów, Hamburg #2

Dalszy ciąg wędrówek z dinozaurami. 
W sumie trudno to nawet chyba nazwać relacją, raczej parę spostrzeżeń i obserwacji ;)

Komunikacja w mieście. Już wczoraj o tym pisałam, ale jeszcze jedna rzecz mnie zaskoczyła. Bo niby człowiek juz gdzieś był, już widział double-deckery, tramwaje double-deckery, tramwaje kabriolety i w ogóle różne cuda. A tu się okazuje, że Niemcy zaskakują i sprowadzają na testy autobusy z dwoma przegubami O.o  i tak to sobie jeździ po centrum miasta...

O ile centrum Hamburga jest bardzo biznesowe i na poziomie, o tyle w innych dzielnicach panuje większy luz. W samym centrum właściwie nie ma sklepów, są głównie butiki - Chanel, Jil Sander, Ermenegildo Zegna i reszta, pozostaje więc uprawiać window shopping. Od południa do ok 15 miasto przemierzają tłumy pracowników biurowych w drodze na lunch - miło popatrzeć na niektóre garnitury ;) 
Podobało mi się, że w Niemczech nie tylko dziewczyny noszą torby ekologiczne z różnymi nadrukami, faceci również.


I, co ciekawe - wbrew powszechnej opinii nie wszystkie Niemki są brzydkie ;P Chociaż najładniejsze, to raczej te o egzotycznej urodzie ;) I mają niesamowite fryzury, nie mogłam się napatrzeć :)

Kolejna wspaniała sprawa - egzotyczne markety spożywcze ^^ ilekroć do któregoś wchodziłam, spędzałam tam minimum pół godziny... Niby w PL też są sklepy orientalne, ale nie umywają się do tych, prowadzonych przez Azjatów czy Hindusów i zaopatrzonych we wszystko, co możnaby sobie zażyczyć. Z drugiej strony - niby cośtam wiem o egzotycznych potrawach, ale 2/3 produktów to dla mnie była zagadka O.o Przywiozłam trochę azjatyckich słodyczy. Tzn. mam nadzieję, że to słodycze, na to wskazywałoby rysunkowe opakowanie. Bo etykietki często nie zawierały ani słowa w jakimkolwiek języku europejskim....
 To też była zagadka. Na obrazku jest jabłkopodobny owoc, w smaku "brzmiało" gruszką ;)

 Do tego jeszcze nieskończona radość z lokalnych fastfoodów. McD i KFC są wszędzie, więc na ogół wolę próbować miejscowych cudów. Zwłaszcza, że w niektórych krajach zwykła budka z falafelem czy burrito bywa lepsza niż niejedna super orientalna restauracja w PL.
Spróbowałam też buły z frikadelą - pies mielony razem z budą i łańcuchem, ale w smaku całkiem w porządku :)

Wędrując po mieście trafiałam na różne sklepy. Do niektórych nawet nie wchodziłam, wiedząc że portfel i serce będą krwawić... Ominęłam zwłaszcza firmowe sklepy Sanrio i Harley Davidson :P





Rozglądałam się za miejscowym odpowiednikiem lumpeksów, ale mignął mi tylko jeden Vintage Shop i jeden z używanymi meblami. Ponoć istnieją też sklepy charytatywne Czerwonego Krzyża, ale chyba są zbyt zakamuflowane. 

Miałam też okazję przemieszczać się po mieście w porze meczu Niemcy-Portugalia. Był szał. W każdej możliwej knajpie mecz był wyświetlany, również na skwerkach i placach, w sklepach leciał w radiu.
Na peronie kolejki na wyświetlaczu wynik meczu pokazywał się na zmianę z rozkładem jazdy a w kolejce spiker podawał aktualny wynik pomiędzy informacjami o najbliższej stacji ;)


I jeszcze trochę migawek z miasta, które ma ponoć więcej mostów niż Wenecja :)
























Więcej zdjęć na Instagramie

4 komentarze:

  1. W Polsce też jeździły takie, czteroosiowe "jamniki". Konkretnie w Stolicy, chyba tuż przed Euro 2012. Szybko się jednak okazało, że nasze trasy (nawet Średnicowa) są zbyt krótkie dla nich :P .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no pacz panie, jednak za rzadko bywam w stolicy :P nie wiedziałam że u nas tacy byli. ciekawe cudaki ;)

      Usuń
  2. P. S. Jaką masz pewność, że "najładniejsze Niemki" nie były Polkami? ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. pewności nie mam, ale większość miała dość egzotyczny rysy ;)

      Usuń

Dziękuję za komentarz, zapraszam do obserwowania :)