źródło |
O samej kampanii:
Kampania powstała w związku nowym raportem podsumowującym temat macierzyństwa w naszym kraju, który wskazuje, że Polka rodzi pierwsze dziecko w wieku około 27 lat, a 10 lat temu robiła to w wieku 23 lat. W spocie słyszymy:
Zdążyłam zrobić specjalizację i karierę. Zdążyłam być w Tokio, kupić mieszkanie i wyremontować dom, ale nie zdążyłam zostać mamą. Żałuję. Nie odkładaj macierzyństwa na potem.
Kampania to nie tylko spot internetowy. Powstały także spot radiowy oraz projekty billboardów. Akcja będzie trwać do września i zakończy się publikacją nowego raportu.
Ciekawe, że choć fundacja nie nazywa się Fundacją Mamy, tylko Fundacją Mamy i Taty, to o tatach jakoś zapomniano. Jeśli ktoś jeszcze nie wie, to gatunek ludzki nie rozmnaża się poprzez partenogenezę, czyli udział ojca -przynajmniej w pewnym stopniu- jest konieczny. Dlaczego akcje propagujące rozmnażanie są kierowane do kobiet lub skupiają się na piętnowaniu kobiet za nie nastąpienie tegoż rozmnożenia?
Po co to? Żeby "przypomnieć" kobietom o tykającym zegarze biologicznym... Faktycznie, biorąc pod uwagę lichość edukacji seksualnej (bo to przecież zło, szatan i ziejące wrota do piekła) lepiej założyć, że kobiety nie wiedzą o tym, kiedy jest najlepszy czas (pod kątem biologicznym) na staranie się o dziecko. Rzecz w tym, że nie rządzi nami wyłącznie biologia i to, że ludzie wolą poczuć chociaż złudzenie bezpieczeństwa finansowego, niż wyznawać zasadę "Bóg dał dziecko, to da i na dziecko" - czasem tylko zamiast Bóg należy wstawić np. MOPS. Ta kampania jest wymierzona w kobiety, którym udało się zrobić coś innego, poza podążeniem za biologią. Dlaczego je piętnować? Może ktoś, kto nie ma dziecka, będzie w przyszłości tego żałował. Co jednak z ludźmi, którzy żałują posiadania dzieci? Nie mówi się o tym głośno, co jednak nie znaczy, że takiego zjawiska nie ma. Może lepiej robić karierę i nie mieć dziecka niż godzić wychowywanie dziecka z karierą? Może mieć dzieci ale nigdy nie podjąć pracy zawodowej i być przez 30 lat zależną w każdym względzie od partnera? Co zrobić w takim wypadku po odchowaniu dzieci, w razie rozwodu? (nie wymyślam przykładów, obserwuję je w życiu)
Nie każdy musi mieć dziecko, nie każdy chce, nie każdy się nadaje, nie każdy może. Nie ma sensu piętnowanie ludzi, którzy podjęli racjonalne decyzje, bądź pogodzili się z niemożnością. A że emerytury, zastępowanie pokoleń itp? Doktoraty już o tym pisano, ale reformy systemu ubezpieczeń społecznych nie widać. A kampania zostanie zapamiętana jako utrwalająca stereotyp kobiety bezdzietnej jako smutnej, niezrealizowanej i pozbawionej sensu życia. No brawo. Nikt nie zastanowił się nad tym, jak bardzo "społecznie użyteczne" mogą być osoby bezdzietne. Gdybym miała dziecko, w różnych akcjach społecznych nie dałabym rady wziąć udziału, nie mogłabym różnych rzeczy zrobić. Nie mając dziecka można zrobić więcej dobrego dla społeczeństwa niż "tylko" sprowadzenie na świat nowego podatnika, aczkolwiek jedno drugiego nie wyklucza całkowicie. Próbuję jedynie podkreślić, że osoby bezdzietne robią często bardzo dużo dla innych, w sposób niekoniecznie promowany w kampaniach tego typu.
Reakcje internetów na ww kampanię:
Felieton Pauliny Młynarskiej
kwejk.pl |
źródło |
źródło |
źródło |
PS. nie palcie kampanii, prowadźcie własne - Anna Dryjańska
źródło |
źródło |
Właśnie ta kampania jest taka szczeniacka. Wszystko uproszczone do granic możliwości, a to wcale nie jest tak, że kobiety nie zostają matkami, bo robią karierę. Z mojego doświadczenia i obserwacji wynika, że 90% młodych kobiet nie decyduje się na dzieci przez kwestie finansowe - nie mam na dzieci, to nie mam dzieci. Ktoś, kto ma śmieciówkę, wie dobrze, że dziś pracuje, a jutro może już nie. Kobieta jest wręcz pewna, że nie będzie, jeśli ośmieli się zaciążyć.
OdpowiedzUsuńkwestie finansowe to z moich obserwacji jeden z dwóch głównych powodów. Drugi? Brak chęci, potrzeby, znajomość własnych możliwości oceniona realistycznie negatywnie - czyli dojrzałe przeciwstanie się społecznemu parciu na rozmnażanie. Nie każdy musi chcieć, a skoro nie chce, to lepiej nie mieć i ew żałować tego kiedyś, niż mieć i załować.
UsuńJak dobrze, że wpadłam w wieku 23 lat! Dostaliśmy z mężem takiego przyspieszenia w rozwoju, że teraz rozumiem ta kampanię z punktu widzenia moich rówieśnic... Naprawdę dużo dziewczyn po latach dochodzi do wniosku, że ich życiowym pragnieniem wcale nie była praca w korporacji, mikro kawalerka na kredyt i kot na kanapie. Bywa różnie, ale każda sytuacja jest na tyle złożona, że nie można generalizowac. Mnie się udało, mam dziecko a mojego męża stać utrzymać naszą trójkę i spłacać leasing. Kokosow nie ma, ale koleżanki które robią "karierę" w korpo wcale nie żyją lepiej od nas.a stabilizacja finansowa w Polsce obecnie??? Jest niemożliwa, wiem to, bo mamy wielu starszych znajomych na mega wysokich stanowiskach którzy wydawali się nie do ruszenia. Ale jednak, stabilizacji nie ma.
OdpowiedzUsuńoczywiście, "kariera" w korpo udaje się tylko małemu odsetkowi pracowników, dla reszty bynajmniej nie jest marzeniem. Moja "kariera" w korpo trwała 2 miesiące i od początku wiedziałam, że to nie dla mnie. Problem w tym, że to w dużej mierze korporacje dają minimalną stabilizacje i zabezpieczenie dla kobiet planujących dzieci (znam sporo dziewczyn, które tylko dlatego zatrudniły się w korporacjach, żeby móc bezpiecznie zajść i mieć macierzyński, na umowie zlecenie gdzie indziej przecież nie byłoby to możliwe). Jak dla mnie ani mikro kawalerka, ani dom z ogrodem w opcji na kredyt nie są marzeniem tylko koszmarem.
UsuńTylko, że takie kampanie nie mogą piętnować tych, którym udało się osiągnąć coś w życiu! Niektórzy faktycznie żałują, że wzięli się za późno za rozmnażanie, ale jeśli ktoś ma na tyle rozumu, żeby się nie rozmnażać, kiedy go na to nie stać to dlaczego go piętnować? Nie można generalizować, ale dużo z tych, którzy "zdążyli" zrobiło to nieodpowiedzialnia. Wam się udalo, innym nie. Doskonale rozumiem tych, co nie chcą, bo wiedzą, że nie mogą sobie pozwolić na dziecko, jak również tych, którzy po prostu dziecka nie chcą. Nie ma obowiązku rozmnażania, każdy ma swój rozum i tzw. wolną wolę.