wtorek, 19 kwietnia 2016

Pyrkon

Było mi się w zeszły weekend na Pyrkonie, ale jakoś nie miałam serca się zabrać za relację. To największy konwent, na którym byłam. Jednocześnie - najkrótszy czas spędzony na konwencie, tylko z piątku na sobotę. Do tradycyjnego już "za mało czasu, za dużo wszystkiego" doszła ogólna gonitwa i frustracja na niezdążanie i przegapianie. Było dobrze, było tradycyjnie (kilka fajnych rzeczy równocześnie, prelekcje przełożone/odwołane/chaos). I jedna refleksja - im większy konwent, tym bardziej Woodstock.

Trochę migawek:








































Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za komentarz, zapraszam do obserwowania :)